Witam
Ostatnio wspomniałam o szkolnym wyjściu na "Miasto 44".
Wiadomo, film opowiada o Powstaniu Warszawskim. Jednak nie w sposób konwencjonalny i stereotypowy. Jak dumnie grzmi na plakacie: "miłość w czasach apokalipsy", jego głównym tematem teoretycznie jest romans Stefana i Biedronki. Chociaż sam Stefan do końca nie wie czy woli brunetki czy blondynki.
Tak na prawdę ów romans jest tylko postawą do przedstawienia całego historii powstania w pigułce. Nie jest to jednak film historyczny, oparty na faktach. Owszem, ogólny zarys prawdziwych wydarzeń występuje, na przykład etapy walk powstańców czy transport rannych ze szpitala, ale jest to bardziej baza do pokazania dramatów różnych bohaterów.
Scenom erotycznym jak i pocałunku w gradzie kul towarzyszy beat Skrillexa. Ewentualnie w niektórych momentach przewija się Niemen. Kiedy czytałam różne recenzje tego filmu, właśnie podkład muzyczny budzi największe kontrowersje. Chociaż i efekty specjalne są dość mocno krytykowane. Mi osobiście się to podobało, bo ileż można patrzeć na trupy i krew. Krew i trupy?! To jest wtedy bardzo przygnębiające i męczące, a tutaj jednak te momenty zaciekawiają i budzą odbiorcę.
Jak mi siostra opowiadała, że "Ziemia obiecana" to jedno wielkie błoto, to w podobny sposób można określić ten film: gruz i trupy. Ja, po półtorej godziny miałam dość. Na szczęście trwał jeszcze tylko pół. Mimo wszystko, mimo efektów specjalnych czy muzyki, film jest ciężki. Kto ma słabe nerwy i nie może patrzeć na krew, której jest mnóstwo (szczególnie w jednej scenie, prawie na początku, kto oglądał ten wie, nie chcę spoilerować), nie powinien tego oglądać. Ale ogólnie film jest warty zobaczenia.
Chciałabym poruszyć jeszcze jeden temat. Ten post jest tak długi, że pewnie tego już nikt nie przeczyta ale więcej nie będę miała okazji tego napisać. Od nas ze szkoły ostatnio zorganizowane były wyjścia do kina na takie filmy jak: "Kamienie na szaniec" czy wspomniane wcześniej "Miasto 44". Uczeń, wiek od 15 do 18, naogląda się scen gdzie Niemcy zarzynają wszystko co polskie i się jeszcze rusza. I później mają pretensję, że nie lubimy Niemców. Ja rozumiem, jeden pomyśli: ok, to byli hitlerowcy, normalni niemieccy cywile byli normalni, nie chcieli wojny, bla bla bla, ale drugi powie, tak jak moja koleżanka: po tym filmie jeszcze bardziej nienawidzę niemców. I nie można wymagać od nich, że ich pokochają. Ja do obecnego narodu niemieckiego nic nie mam, szczególnie jak nasz nauczyciel od niemieckiego opowiada jak był na różnych kursach u naszych sąsiadów. Ile on się ich nachwali, kultura, porządek, architektura. No cud po prostu. I później wychodzi, że oni nie są wcale tacy źli. Tylko my kreujemy ich obrazy na podstawie filmów wojennych opisujących już dość zamierzchłą przeszłość.
I trzeba patrzeć na pozytywy, wychowali nam trzech świetnych piłkarzy, jeszcze niech wezmą ośmiu i będziemy mieć drużynę :)
Piosenka do filmu. Świetna.