Jako, że jestem kompletnym beztalenciem w pracach artystyczno-manualnych, wykonanie tego świecznika do dla mnie nie lada osiągnięcie. Co nie zmienia faktu, że miało być tak pięknie a wyszło jak zawsze. Przyznaję, efekt z zapaloną świeczką być zadowalający, jednak po włączeniu żarówki cały czar pryskał.
Jeśli ktoś jednak wierzy w siebie, wierzy, że potrafi, może wykonać podobną "ozdobę". Z dużym prawdopodobieństwem ładniejszą. Do dzieła!
Do wykonania świecznika potrzebne nam są:
- słoik (mój ma 0,5 litra)
- żółte, czerwone, pomarańczowe liście (najlepiej z klonu, najlepiej z takiego jaki jest na kanadyjskiej fladze)
- klej introligatorski (dla niezorientowanych [jak ja], taki klej można kupić w papierniczym za ok. 4 zł)
- podkładkę (bo oczywiście upaprałam klejem wszystko, co weszło mi w drogę)
- pędzelek
- kartka A4
- dratwa
- świeczka "podgrzewacz"
Te liście nie były aż tak zielone O.o
Po pierwsze, kładziemy podkładkę w miejscu pracy. Bierzemy liść, pokrywamy go klejem (jak ktoś nie chce brudzić palców, można użyć pędzelka), i przyklejamy na słoik. Zawijamy w kartkę i czekamy 5-10 minut, żeby klej zasechł. Powtarzamy procedurę z każdym liściem, aż zakleimy cały słoik. Następnie dratwą obwijamy brzeg słoika i robimy piękną kokardę. Wstawiamy świeczkę i podziwiamy nasze dzieło :)
Teraz coś innego czyli na weekendzie byłam u Karoliny. Kim jest Karolina zapytasz? Nie znasz. Oglądałyśmy filmiki ja yt i jadłyśmy parówki. I działo się wiele innych rzeczy o których jednak nie napiszę. Kisia lala.
A oglądałyśmy na przykład to: