środa, 17 czerwca 2015

Fryzjerskie przygody

Dawno tu nie pisałam. Przyznaję. Ale tłumaczenie: bo koniec roku, dużo nauki byłoby kłamstwem. Nauki tyle co zwykle tylko jakoś chęci nie miałam żeby coś sensownego sklecić.
W poniedziałek z Iwoną byłyśmy "modelkami" na szkoleniu w salonie fryzjerskim znajomego. W sumie ja miałam ufarbowane tylko odrosty które po ostatnim spotkaniu z farbą ze sklepu były rude oraz zrobione kilka refleksów. Najfajniejsze było na koniec kiedy zrobiono mi loczki na suszarce z dyfuzorem. Ja mam naturalnie proste i jak to zwykle bywa zawsze chciałam mieć kręcone. Były super. Wczoraj po myciu zakręciłam sobie na włosach ślimaczki i wyszedł mi całkiem podobny efekt. Niestety dzisiaj już nie :( A Iwa rozjaśniła włosy i zrobiła sobie połowę różową. Taka szalona.


Wczoraj z Iwą wybrałyśmy się na spacer po polnych drogach w pobliżu mojego domu. Super, hiper, niesamowita aplikacja Endomondo stwierdziła, że w półtorej godziny przeszłyśmy siedem kilometrów i spaliłyśmy 561 kalorii. No lepsze to niż nic.


Tak gdzieś dwa tygodnie temu były Dni Tarnobrzega. Byłam na kamikadze i rozmazałam sobie makijaż... I miałam siniaki na ramionach. Ale widoki były świetne.



A wczorajszy mecz z Grecją to był wylew. W trakcie nauczyłam się niemieckiego i usnęłam.


Teraz czeka mnie czwarte podejście do Więźnia Labiryntu. Zostało mi już chyba 15-20 minut więc może wreszcie skończę. Podoba mi się ten film ale wiecznie mi coś przeszkadza. Więc żegnam.